czwartek, 27 marca 2025

HUNA - Magia Przyrody - Ogień i Woda

Huna jako Magia Przyrody i Żywiołów - Ogień i Woda


W hawajskich naukach i praktykach Huny operuje się Czterema, a także Pięcioma Żywiołami, Elementami Przyrody, praktyka z którymi jest przygotowaniem do nauki metod uzdrawiania. Rozpoczynając od podstawy zgrubnej, pierwszy element subtelny to Ziemia, a po hawajsku ka Honua, drugim elementem jest Woda, a po hawajsku ka Wai, środkowym żywiołem z Pięciu Elementów jest Ogień czyli po hawajsku ke Ahi, czwartym Powietrze czyli Wiatr, po hawajsku ke Makani. Razem, cztery żywioły w naukach Huny to: Honua, Wai, Ahi, Makani. Piąty Żywioł, Piąty Element Przyrody należy do świata duchowego, harmonizuje i synchronizuje wszystko, co jest z czterech podstawowych elementów stworzone i zbudowane, a jest to Eter, Duch lub Światło Nieba, co po hawajsku brzmi I'o. Piąty Żywioł, I'o, znajduje się poza fizyczną świadomością, ponad materią z jakiej stworzony jest fizyczny Wszechświat. Huna jako Biała Magia zawiera dużo praktyk związanych z Żywiołami, chociaż nie jest to zwykle wprost wspominane dla zainteresowanych. 

Hawajska Mapa Plejad - Mgławicy M45 wedle Roberta Gendlera

HUNA - Pięć Żywiołów Przyrody:

Ziemia - Honua (ʻāina, ka honua)
Woda - Wai (Vi, ka wai)
Ogień - Ahi (ʻaʻā, ʻā, ke ahi)
Powietrze, Wiatr - Makani (ke ea, ea eaea,)
Eter, Duch, Prawda - I'o 

Huna to praktyka duchowego oczyszczania i uzdrawiania, a także duchowego rozzwoju, gdzie ważna jest Dusza, ludzki Duch zamieszkały w sercu, w piersi. Uhane lub 'Uhane, a właściwie 'ūha'ně to Dusza, która może też, zwykle we śnie,  pojawić się jako rodzaj ducha, zjawy, a psychologicznie średnie Ja, Średnia Jaźń związana jest z sercem i klatką piersiową. Słowo 'Uhane to nie tylko dusza lub duch w sercu albo zjawa, lecz także pieśń i lamentowanie lub zawodzenie, jako zdolność duchowa. Nie ma zatem duszy ktoś kto nie śpiewa, nie stosuje charakterystycznych zawodzeń lamentacyjnych w postaci modlitw błagalnych. Przemiana duchowa w naukach Huny to równoważenie i harmonizowanie cech i włąściwości dwóch par Żywiołów, Ognia i Wody oraz Wiatru i Ziemi, gdzie najbardziej rdzenną parą są Woda i Ogień. Otwarcie ku Niebu, Duchowi i Światłu, ku wyższym duchowym istotom, przychodzi wraz otwarciem się dla Prawdy, w tym szczególnie dla Wyższej Prawdy, dla Duchowej Prawdy. Słowo Prawda jako synomim Eteru często jest intonowane, śpiewane lub recytowane przez Kupua, szamanów i magów Huny. W oryginale Prawda to: ʻOiaʻiʻo, w skrócie ʻoia, a razem z i'o mamy właśnie wyższą Prawdę, Prawdę Nieba czy Ducha: 'oia'i'o.

Kiedy po raz pierwszy zaproponowano nam chodzenie po ogniu (ke ahi), ogarnęły nas pewne wątpliwości, chociaż w końcu zwyciężył entuzjazm. Przypominamy sobie, jak kiedyś czytaliśmy o takim rytuale ogniowym sprawowanym w Indiach przez prawdziwych Joginów i kapłanów wedyjskich Arjów. Po wielu latach przygotowań, medytacji i oczyszczania, ci, którzy czuli się godni, mogli poddać się próbie Ognia, testom Agni Dewa. Czując, że dojrzeli do tego sprawdzianu, zgłaszali się do nauczyciela, a ten ich weryfikował i dopuszczał tych, którzy wydawali się być odpowiednio przygotowani do próby. Uczestnicy rytuału przebiegali przez rozżarzone węgle pozostałe po spaleniu kilkuset kilogramów drewna (około 600-800 stopni Celsjusza), i mimo tak starannych przygotowań, niektórzy odnosili obrażenia. To mogło świadczyć o ich nieuczciwości, grzeszności, bądź o nieczystych intencjach, tymczasem my mieliśmy uczestniczyć w podobnym rytuale ogniowym bez większego przygotowania. Nieprzygotowani byli także pozostali uczestnicy warsztatów na którym miał odbyć się rytuał chodzenia po ogniu, a ściślej po rozżarzonych węglach. Trudno byłoby o nich powiedzieć, że czują się bezgrzeszni, ale ciekawość zwyciężyła u większości z nas, a emocje opadły po wyjaśnieniu, że rozrzażone węgle mają niższą temperaturę niż Żywy Ogień. 

Prowadzący uspokoił wszystkich wątpiących, że to bezpieczne, ponieważ odbywa się zgodnie z tym, czego nauczali Kahuni. Nastał więc czas przygotowań czyli rozpalenia wielkiego ogniska. Grupa zebrała się przed żarem pozostałym z ogniska i zaczęła miarowo tupać bosymi stopami w rytm muzyki bębnów, tamburyn i grzechotek. Tymczasem bardziej świadome osoby odprawiały modlitwę o wytworzenie warstwy ochronnej energii między ogniem czy właściwie żarem, a stopami uczestników eksperymentu. Osoby te powierzyły też bożej opiece i ochronie zarówno siebie, jak i pozostałych uczestników. Po kilkunastu minutach prowadzący zarządził, że wszyscy mają się ustawić w rządku i przebiec przez żar ogniska. Zdyscyplinowana grupa wykonała polecenie i nikomu nic się nie stało. To zachęciło wielu do powtórnych przejść przez żar, a nawet do biegania wokół kręgu rozżarzonych wegli i tańczenia w środku. Kiedy emocje opadły, okazało się, że jeden z uczestników biega w kółko i nic sobie nie robi z tlących się tu i ówdzie węgli. Po pół godzinie dla wszystkich stało się jasne, że wpadł w jakiś dziwny trans i trzeba go zeń wyprowadzić, co się udało. Po dojściu do siebie opowiedział, że taka bliskość ognia wyzwoliła w nim wspaniałe wspomnienia z poprzednich wcieleń. Przypomniał sobie śmierć na stosie za wiarę i przekonania, która nawet mu się podobała, i dlatego pragnął pozostać blisko ognia jak najdłużej.

Inne osoby pytane o wrażenia, ze zdziwieniem zauważały, że na ich stopach brak jakichkolwiek śladów oparzeń. Tylko jedna z nich zauważyła przypieczki w punktach odpowiadających za uzdrowienie organów wewnętrznych, o których wiedziała, że ma chore. Wielu z nas wydaje się, że do chodzenia po ogniu należy się szczególnie starannie przygotować. Wielu twierdzi, że to niemożliwe, by udało się to zwykłym grzesznikom lub ludziom odurzonym alkoholem. Tymczasem okazało się, że pewien zupełnie niewtajemniczony człowiek przyglądał się chodzeniu po żarze ogniska. Popijał sobie dla animuszu wódeczkę i śmiał się oczekując, kiedy wreszcie głupcy, na których patrzy, poparzą sobie stopy. Widząc jednak, że ludzie są zadowoleni, wtargnął do kręgu i mimo protestów prowadzących, zaczął biegać po węglach. Okazało się, że i jemu nic złego się nie stało, tak potężna była cudowna ochrona spowodowana magiczną modlitwą Huny.

Magia Ognia była znana i praktykowana w wielu rejonach świata, a poza Polinezją praktykuje się ją w Indiach, w Tybecie, w Japonii, ale i na Bałkanach czy wśród Druidów. Tam towarzyszy od setek lat grupie chrześcijańskich gnostyków – bożogrobców. Można sądzić, że góralskie skoki przez płonącą watrę to pozostałość obrzędów wywodzących się z tamtej kultury. Rytuał chodzenia po ogniu czy ściślej po żarze z ogniska spotykamy coraz częściej i w naszym kraju. Towarzyszy on kilku imprezom o charakterze psychotronicznym, nie tylko uzdrowicielskim czy kahuńskim. W tego typu eksperymentach wzięło udział mnóstwo ludzi, ale brak jakichkolwiek doniesień o obrażeniach. Z Hawajów docierają do nas informacje, że chodzono tam nie tylko po ogniu, ale i po zastygającej lawie wulkanicznej, a to bardziej gorąca sprawa. Jej temperatura też okazuje się nie mniejsza niż 600-800 stopni Celsjusza. Ci, którzy nie bardzo wierzyli, że uda im się przejść przez lawę bosymi stopami, popalili podeszwy butów, ale ich bosym już nogom nic się nie stało.

Mało kto wie, jak to wytłumaczyć, a naukowe i pseudonaukowe wyjaśnienia odnoszące się do fizyki są zupełnie nieadekwatne, jeśli chodzi o zwyczaj chodzenia po rozżarzonych węglach z ogniska. Wydaje się, że tylko metafizyka umożliwia nam zrozumienie tego, co się dzieje podczas podobnych obrzędów misteryjnych. Metafizyka to dziedzina wiedzy mówiąca o mocy umysłu i magii żywiołów. Na razie nie sposób potwierdzić jej twierdzeń w sposób naukowy, ale nie sposób też im zaprzeczyć. Badania statystyczne coraz częściej potwierdzają wpływ umysłu na konkretne wydarzenia, w tym na materię. Myślimy, że przyjdzie czas i na takie dokładniejsze badania naukowe, a może ludzie zaczną skłaniać się ku światom subtelnym, eterycznym, przenosząc swoją świadomość na subtelniejszy plan istnienia. Jednak zapewne ci, którzy twierdzą, iż to tylko zbiorowa sugestia, lub zbiorowy obłęd, nadal nie będą chcieli przyjąć ich wyników do wiadomości. Łatwiej zapewne będzie im uwierzyć, że to sprawka szatańska czyli działanie demonów, ale szatan nie ma z tym nic wspólnego. O konszachty z władcą piekieł chrześcijanie posądzali Kahunów od pierwszego zetknięcia się z nimi, ale to u chrystowców tradycja, że kiedy napotykają na inną religię, od razu „wiedzą, kto za nią stoi”. Posądzenia mogły się wydawać uzasadnione. Otóż Kahuni oprócz magii białej stosowali czasem i czarną. Kilka razy też dla ratowania swego kraju odwołali się do potężnej Magii Przyrody, a szczególnie do panowania nad żywiołem wody.

W archipelagu Hawajów istnieje maleńka wysepka Oahu, która najdłużej zachowała niepodległość. Jej kapłani nie dopuszczali żadnych obcych przybyszy, którzy wybierali się na wyspę z wrogimi zamiarami. Po raz pierwszy flota popieranego przez handlarzy broni króla Hawajów została zatopiona przez wzburzony ocean jeszcze w XVIII wieku. Nagle, przy pięknej i bezwietrznej pogodzie na napastników runęła fala wody topiąc wszystkie łodzie, a wraz z nimi wielu wojowników. Kolejne próby podbicia tej wyspy kończyły się podobnie tragicznie – najpierw dla Japończyków, później dla Amerykanów. Podbój nastąpił dopiero wówczas, gdy na Oahu wysłano potężne statki zbudowane ze stali. Tych nie udało się już zatopić samymi siłami żywiołów Przyrody. Kapłani strzegący wolności Oahu byli przygotowani na inwazję, dlatego obronili tę wyspę przed najeźdźcami. Na innych wyspach ludzie z naiwnością dziecka witali nowo przybyłych „przyjaciół” i padali ich ofiarami. O wzburzaniu i powstrzymywaniu groźnych fal oceanu donoszą legendy również z innych wysp Pacyfiku. Musi to świadczyć o tym, że magia wody była tam też znana, a oprócz zaklinania fal, hawajscy Kahuni doskonale radzili sobie z rekinami. Aby odpędzić od brzegu te niebezpieczne zwierzęta, stosowali specjalne rytuały, w których przekonywali je o konieczności opuszczenia brzegów wyspy i udania się gdzie indziej, a wszystko wskazuje na to, że rekiny im wierzyły.

Magia Wody ma i inny wymiar, aczkolwiek łatwiej sobie wyobrazić chodzenie po ogniu. Kiedy jednak nawet najbardziej wierzący chrześcijanie czytają o Jezusie chodzącym po falach Jeziora Genezaret, myślą, że to tylko jakiś symbol, albo żartują, że Jezus szedł sobie po paliczkach. Jednak chodzenie po wodzie, to też możliwość, jaką potencjalnie dysponujemy. Sprawa jest prawie prosta, prawie, ponieważ wymaga ogromniej wiary i ufności. Po przejściu ćwiczeń przygotowawczych następuje oswojenie z wodą, z żywiołem wody. Trzeba sobie wyobrazić, że jest ona tak twarda, jak ziemia pod stopami i że może nas unieść. Pierwsze ćwiczenia dobrze wykonywać na płytkim brzegu jeziora przy małej fali, a najlepiej przy całkowitym jej braku. Powolne i ostrożne wchodzenie na falę nic nie daje, ale kiedy się rozpędzimy, to podczas biegu jesteśmy zafascynowani samym biegiem, i wówczas to się czasem już może udać.

Również i w Polsce były przynajmniej dwie dość udane próby chodzenia po wodzie w wykonaniu rodzimych ezoteryków,  jedna na Wiśle pod Toruniem, a druga na Zalewie Wiślanym. Magia Przyrody (Rudrayanam) jest znana na całym świecie, a wiele jej rytuałów okazuje się zupełnie pozbawionymi mocy, jednak tam, gdzie są one odprawiane zgodnie z zasadami Huny, Tantry czy Białej Magii, przynoszą zaskakujące rezultaty. Zdarza się, że u pewnych osób, które w poprzednich wcieleniach wykonywały skuteczne rytuały związane z magią przyrody, z magią szamańską, nagle ujawnia się niezwykła moc panowania nad pogodą, lub zwierzętami. Takie przypadki pojawiają się z ni z tego, ni z owego, a jednak mają miejsce i u nas, wśród Słowian, co dobrze świadczy o naszych przodkach. Jedna z naszych znajomych na zawołanie potrafi popsuć pogodę, wzburzyć żywioły, ale z poprawianiem jej już sobie nie radzi, chociaż Jezus sugerował uczniom wyraźnie naukę uciszania, uspokajania burzy i wyciszania fal wzburzenia wód. Jeśli jednak chcemy sprawdzić, jaką moc mają modlitwy starożytnej polinezyjskiej Huny przybyłej z gromady Plejad w gwiazdozbiorze Byka, możemy ich użyć również w stosunku do zjawisk Przyrody, do współpracy z Duszą Przyrody. Góry swą skromną wiarą może od razu nie przeniesiemy na inne miejsce, ale wiatr być może rozwieje chmury, albo nagle napędzi je na bezchmurne dotąd niebo. 

Wierzyć czy nie wierzyć, ale spróbować można, gdyż jeśli potraktujemy takie eksperymenty jako świetną zabawę, mamy wszelkie możliwości, by się przekonać o mocy swego umysłu i o mocy swej Duszy czy Jaźni. Huna na co dzień dostarcza dowodów na moc i potęgę ludzkiego umysłu, zatem nierozsądne wydaje się lekceważenie tego, co potrafi nasz umysł. Dlatego tak ważne wydaje się bycie świadomym tego, co myślimy, czego pragniemy i w co wierzymy. Magia i moc umysłu są obecne w naszej rzeczywistości, czy tego chcemy, czy też nie. Amerykanie na rok przed zamachem na WTC sprzedawali plakaty, na których na tle Nowego Jorku widniały ubite wieże WTC. Na dwa tygodnie przed katastrofą w zakładach chemicznych w Tuluzie, we Francji popularność zdobyła gra komputerowa symulująca atak bombowy na tenże zakład. Nawet ktoś, kto nie wierzy w sprawczą moc umysłu, powinien się nad tym zastanowić, ponieważ w ostatnim czasie mamy do czynienia ze zbyt dużą zbieżnością między tym, czym ludzie zaśmiecają swe umysły, a tym, co dzieje się w otaczającym ich świecie. Jeśli pojmiemy, jakie siły to czynią, zrozumiemy również, na czym polega działanie Magii Przyrody, a ściślej Magii Żywiołów. Kahuni wyjaśnili to już dawno, podobnie jak indyjscy Jogini oraz Siddhowie (Kupua). Jedno z praw Kahunów mówi, że energia podąża za uwagą, a przecież tego uczą także Jogini w dziale ćwiczeń o koncentracji i medytacji (Dharana i Dhjanam). 

Chodzenie po Ogniu - Huna

Organizatorzy tak zwanego "chodzenia po ogniu" w ramach różnego rodzaju imprez i szkoleń psychotronicznych otoczeni są zwykle kulturową pustką co do tego typu obrzędów inicjacyjnych. Napomyka się czasem tu i ówdzie informacje o rejonach świata, gdzie chodzenie po żarze jest, czy było praktykowane w starożytności (np. Hawaje, Indie, Bułgaria), ale brak jest przy tym szczegółów rytuału. Praktykowane także w środowisku "psychotroników" chodzenie po żarze z ogniska ma zwykle bardzo delikatną otoczkę rytualną, jest to raczej swoiste zmaganie się z żywiołem i własnymi lękami czy strachem przed oparzeniem. Tymczasem niedaleko od Polski, słowiańscy bracia szczycą się przechowaniem podobnej, acz bogatszej i rodzimej tradycji chodzenia po ogniu od wielu pokoleń. Warsztat Huny tradycyjnie opiera się na wykorzystaniu czterech żywiołów: Ognia, Wody (obmywania, kąpiele), Wiatru (Powietrza, Oddechu) i Ziemi (Kamienia, Skały) w połączeniu z zasadami Huny. Żywioły i ich znaki oraz dźwięki służą jako symbole, które pomogą ci się skupić i połączyć z subtelnym elementem. Energia Ognia jest w cieple słońca lub płomienia; energia Wody jest w przepływie deszczu lub prysznica, a nawet kranu; energia Wiatru jest odczuwalna w odczuciu wiatru na ciele lub przez widok wiatru poruszającego liśćmi, chmurami lub wiatrakiem; Energia Kamienia jest odczuwalna najłatwiej z kryształów lub końcówek i krawędzi muszli.

Nestinarstwo (нестинарство), rytualne chodzenie po żarze (a właściwie nawet taniec na rozżarzonych węglach z ogniska), zachowało się jedynie w kilku wioskach pd-wsch. skrawka Bułgarii - np. w Kosti i Bułgari, w górach Strandża, na zachód od nadmorskiego kurortu Carewo. Obrzędy te przenieśli także do Grecji bułgarscy emigranci z tego regionu (np. miejscowość Agia Eleni). W języku greckim nestinarstwo znane jest jako anastenaria (αναστενάρια). Nestinarstwo czyli anastenaria odbywa się głównie w dniach 21-23 maja (lub 3-5 czerwca zależnie od respektowanego akurat kalendarza), w czasie święta Świętych Konstantina i Heleny. To oni są patronami tego mistyczno-magicznego zwyczaju i ich ikony są noszone w procesji i to z nimi wchodzi się do żaru ogniowego. Obecnie w Bułgarii obserwuje się także skomercjalizowane formy nestinarstwa proponowane turystom w restauracjach na wybrzeżu czarnomorskim. Na mniejszą skalę obrzęd odprawia się też w inne święta i odpusty.

Trzeba zaznaczyć, że nestinarstwo odznacza się dużym bogactwem rytuałów. W dzień święta odbywa się procesja do świętego źródła, składana jest także ofiara z byka, co jest pamiątką po dawnych obrzędach bractwa mitraitów. Tradycyjnie śpiewa się także wiele mistycznych i duchowych pieśni. Etnografowie zaznaczają jednak, że pieśni nestinarskie są najszybciej zanikającym elementem obrzędu. Podczas ceremoniału używane są instrumenty muzyczne, szczególnie ważny jest tu bęben oraz kobza. W czasie wchodzenia do kolistego miejsca po wypalonym ognisku, nestinar znajduje się w stanie przypominającym trans, a towarzyszące temu bębnienie nasuwa wiele analogii z dawnym szamanizmem. Co ciekawe, sami spadkobiercy obrzędu często mówią o jego oczyszczającym i uzdrawiającym znaczeniu. Przy omawianiu zwyczaju nestinarstwa warto podkreślić znaczenie pewnych świętych miejsc, gdzie odbywa się obrzęd oraz ustalonej, specyficznej dla wioski, drogi, którą podążają uczestnicy. Ilość drewna używanego do konstrukcji ogniska podobno zmniejszyła się obecnie, jeszcze niedawno używano aż kilka wozów drewna robiąc ogromne ognisko i spalając całe drewno. Niektórych obserwatorów zadziwia głębokość do jakiej zanurzają się w żarze nestinarzy czy nestinarki (taniec po żarze prowadzony jest przez obie płcie). Zaznaczyć jednak należy, że głównymi aktorami rytuału, podobnie jak w szamanizmie są nieliczne jednostki, dla których nestinarstwo jest powołaniem, często przekazywanym dziedzicznie, zapewne razem z magicznymi mocami ochronnymi dla uczestników.

Postawy wobec nestinarstwa w Bułgarii były i są różnorodne. Przez długi czas cerkiew chrześcijańska potępiała te obrzędy jako pogańskie, ewentualnie je tylko tolerowała z powodu przymusu politycznego. W okresie międzywojennym w pewnych kręgach chrześcijańskich zaczęto jednak dostrzegać znaczenie tego obrzędu i go gloryfikować oraz przyswajać i oswajać. W początkowych latach komunizmu nestinarstwo było nielegalne, później reżim złagodniał i sam korzystał z dobrodziejstwa. Obecnie w okresie fascynacji tym niesamowitym reliktem pogaństwa czy szamanizmu i białomagizmu głównym zagrożeniem jest komercjalizacja tego obrzędu na wybrzeżu, przekształcenie go w komercyjny show, pozbawiony dawnej intymności i charakteru lokalnego święta misteryjnego. Historia nestinarstwa ginie w pomroce dziejów, chociaż związana jest zarówno z tradycjami mitrowymi czy hermetycznymi jak i kultem Bogini Hekate, małżonki Hermesa Trismegistosa. Podejrzewa się, że jest to lokalny obrzęd przedchrześcijański, być może nie-słowiański, a hermetyczny, mitraicki czy mitrowy. Może są to także jakieś ślady misteriów dionizyjskich, wszak to obrzeża starożytnej Grecji, miejsce gdzie być może były odprawiane. Nie wiemy, a skąpość źródeł zaś pozostawia pole do popisu dla spekulacji, choć ważne, że samo nestinarstwo przetrwało!

Z angielska Firewalking - chodzenie po ogniu - czyli nauka stąpania bosymi stopami po ogniu to - jak zapewniają organizatorzy takich celebracji - znakomity warsztat motywacyjny, mogący stanowić także pomysł na "team builiding". Ta zagadkowa i pozornie niebezpieczna ceremonia jest niepowtarzalną okazją do zmierzenia się z żywiołem ognia i przekroczenia wytyczonych przez strach i zdrowy rozsądek granic. Wrażliwość ludzkiego ciała na wysokie temperatury jest zagadką, która intrygowała już w starożytności. Rzymski uczony, Pliniusz Młodszy, ze zdumieniem opisywał sławne rzymskie rodziny, których członkowie podczas dorocznych ceremonii składania ofiar Apollinowi bezboleśnie chodzili po żarzących się węglach. Dzięki temu byli zwalniani ze służby w wojsku i innych obowiązkowych świadczeń. Chodzenie po ogniu znane było także w północnej Afryce, gdzie traktowano je jako symbol duchowego oczyszczenia. Na Tahiti od wieków kultywuje się chodzenie po zastygłej lawie wulkanicznej o temperaturze ponad 600° C. Teoretycznie, najbardziej odporne na temperaturę organizmy żywe, zwane termofilami, giną w temperaturze 98°C. Ludzkie białko ścina się już przy 40°C. Uczestnicy zajęć jednak przekraczają granice, pokonują strach przed żywiołem i przechodzą boso po utworzonym z żaru, ognistym dywanie, którego temperatura wynosi około 600° Celsjusza bez bólu i - jak zapewniają organizatorzy - żadnej z tego szkody dla zdrowia.

Huna, także ho'omana - gromadzenie many - to odmiana szamanizmu, pochodząca z Hawajów i obszaru Polinezji na Pacyfiku, znana również w wielu odmianach praktycznie w całym basenie Pacyfiku, od Tahiti aż po Nową Zelandię i Wyspy Wielkanocne znane z wielkich magicznych posągów. Słowo „Huna” ma wiele znaczeń - zależnie od odczytania – może być sztuką lub rzemiosłem, szamanizmem i wiedzą tajemną lub też po prostu tajemnicą. Celem ludzi zajmujących się hawajską odmianą szamanizmu jest wspomaganie społeczności, w których żyją poprzez uzdrawianie z przypadłości fizycznych, umysłowych, a także uzdrawianie związków między ludźmi oraz uzdrawianie z problematycznych sytuacji i złych wpływów. W dawnych czasach Kahuna - Strażnik Tajemnicy - był więc uzdrowicielem i wróżbitą pomagającym wyznaczyć odpowiednie chwile dla wypraw rybackich czy zasiewów, kapłanem kontaktującym się z jasnymi bóstwami i duchami przodków oraz doradcą każdego wodza. Współcześnie Kahuni są uzdrowicielami łączącymi w swoich metodach starożytną psychologię czy bardziej parapsychologię (w niej mowa o boskiej Duszy i Wyższej Jaźni), leczenie energiami subtelnymi (mana, mana mana oraz mana loa) oraz ściśle szamańską wiedzę o ludzkiej duchowości i mistyce. Warsztaty pradawnej Huny z Plejad obejmują naukę technik pracy z podświadomością czyli niższym Ja, 'Unihipili. Zdobyta podczas spotkań wiedza pozwala lepiej radzić sobie z codziennymi problemami, uczuciowymi, finansowymi czy problemami zdrowotnymi człowieka praktykującego system Huny.

LINKI: 


HUNA - Bez Dogmatów i Tabu: 


Hunahuna - Zaszyfrowana Wiedza z Nieba: 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz